wtorek, 27 listopada 2007

Słowo o budowie Krystiana

W piątek trzydziestego listopada spóźniłem się po raz pierwszy na wycieczkę na budowę. Źle oceniłem czas gotowania owsianki, na domiar złego herbata zaparzyła się wyjątkowo dobra i po prostu nie byłem w stanie zrezygnować z dopicia jej przed wyjściem. W rezultacie pięć minut po czasie przebiegłem przez kładkę dla pieszych nad torami kolejowymi w Leutschenbach i przez drucianą siatkę zobaczyłem tłustszą niż zwykle grupę studentów, która już słuchała prelekcji kierownika budowy. Wycieczka ostatnia w semestrze i stosownie do tego najbardziej wypasiona. Aaaaaa! A tu brama zamknięta na kłodkę! Okazało się, że jestem ze złej strony i musiałem po błocku obiec olbrzymi teren dookoła. W końcu dobiłem. Uchwyciłem ostatnie 10 minut wstępu i weszliśmy do środka.W tym miejscu muszę zrobić mały wtręt restrospektywny. Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy konkursowy projekt Christiana Kereza muzeum sztuki nowoczesnej w Warszawie to skłamałbym pisząc, że z miejsca skruszył moje twarde, wybredne, czarne serce. Ale miałem cały czas w pamięci muzeum w Vaduz z jubilerską fasadą ze szlifowanego terrazzo i starałem się przekonywać wszystkich, że nie mogło być dla Warszawy lepiej. Nie było łatwo - stolica nie nawykła przecież do konkursów. Koniec przerywnika historycznego. Dziś piękność jego w całej ozdobie widzę i z mocą potwierdzam moje pierwotne przekonanie, że Kerez może dokonać w Warszawie rzeczy wielkich. Budowana w Leutschenbach szkoła dowodzi, że ten człowiek po prostu nie żartuje. Wrażenie, jakie wywiera konstrukcja spawana z zamkniętych stalowych przekrojów daje się najlepiej opisać słowem: powalające. Zrobiłem mnóstwo zdjęć, ale nie jestem z nich jakoś szczególnie zadowolony - było ciemno, bałagan budowlany standardowy a poza tym większość czasu spędziłem filmując kierownika budowy. Opowiadał fascynujące rzeczy po niemiecku, które mam zamiar zmontować, zrozumieć i przetłumaczyć. Najpiękniejszy ze wszystkiego jest być może kanciasto-pogięty betonowy sufit. Pogięcie ma głęboki sens strukturalny i instalacyjny - w każdym ryflu upchnięto wentylację, rury, kable i konstrukcję. Nie będzie sufitu podwieszonego - dlatego robotnicy nie mogą się pomylić. I nie mylą się - przypuszczalnie to na tym polega właśnie szwajcarska jakość. Wafelkowy szalunek zrobili jeden i do wylewania kolejnych kondygnacji używali go wciąż na nowo, więc całość idzie im raczej nieśpiesznie. Cały parter wspiera się na sześciu stalowych trójnogach - na dodatek ma wysokość dwa pięćdziesiąt w świetle. Daje to niesamowite wrażenie bycia lekko zgniatanym. Nie będzie tu żadnych podziałów. Szatnie, stołówka i strefa wejściowa - wszystko się wzajemnie przeniknie i przeleje. Na wyższych kondygnacjach już wstawiają szkło - ogromne tafle bez szprosów i rzecz jasna na spad do podłogi. Wszystkie klasy oddzielą półprzezroczyste ściany z profilitu. Czy już napisałem, że coś wywiera największe wrażenie? Jeśli tak, to odwołuję: największe wrażenie wywiera zdecydowanie ostatnia kondygnacja - sala gimnastyczna. Z oczywistych względów nie będzie można do niej wejść główną, centralnie umieszczoną klatką schodową - piłka by im ciągle na dół spadała. Schody wylali z boku, w przestrzeni tarasów, które przelatują dookoła budynku. Ale w ten piątek beton jeszcze wiązał i musieliśmy wejść po aluminiowym rusztowaniu - niektórzy przybierali przy tym wyraźnie barwę szarozieloną. Nie było jeszcze dachu - tylko wspaniała konstrukcja. Stałem tam z buzią otwartą zupełnie i śmiałem się do siebie z zachwytu.
Wielce szanowna Pani Ando Rottenberg! Jeżeli prawdą są informacje, które doszły moich uszu, to nie daje się wyrazić słowami dyshonor, jakim okrył Panią sam pomysł proszenia Christiana Kereza o to, żeby zrzekł się łaskawie realizacji muzeum. Za karę i dla edukacji proponuję Pani wizytę w Leutschenbach - szkoła ma otworzyć podwoje w sierpniu 2008. Utraconego honoru to nie przywróci, ale może byłoby skuteczną odtrutką na miłość do architektury Franka O. Gehry?

Ludu Warszawy! Jam tu! - Christian Kerez

Ścieżka dźwiękowa: suity wiolonczelowe Bacha + głos z offu - Cześć, jak masz na imię? Czy my się skądś nie znamy? Czekaj... wiem! Widziałem cię na ASP...

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Jego szkoła dowodzi, że ten człowiek po prostu nie żartuje."

bym sugerowala poprawienie - zdanie jest wieloznaczne i nie wiadomo co budujo, choc czytelnik sie domysla. no, rozumiesz.

Jan Strumiłło pisze...

data jest wczesniejsza niz wydarzenie, bo najpierw mialem sciezke dzwiekowa zapisana jako draft a pozniej mialem tresc w glowie i mnostwo pracy w szkole. I jak opublikowalem dzisiaj nad ranem czyli osmego grudnia, to on wrzucil z data drafta. Przepraszam za dawanie asumptu do posadzen o fałszerstwo....

Anonimowy pisze...

czytajac raz i na szybko, to "szkole Kereza" podswiadomie wzialem za cos w rodzaju "szkoly flamandzkiej" - albo, za slownikiem, "grupe twórców lub naukowców związana z jakąś wybitną osobistością lub pozostająca w kręgu tych samych oddziaływań" - choc wiedzialem ze sam budynek jest szkolo, tylko ta "szkola Kereza" jakos mi podpasowala - moze ze wzgledu na bezkompromisowe podejscie - na przyklad w przypadku wnetrz szkoly w Eschenbach
http://kjs.homeip.net/projects/seen/#keres_school

Anda Andą, ale ciekawe co Kerez powie na to: http://www.rzeczpospolita.pl/teksty/nieruchomosci_070813/nieruchomosci_a_10-1.F.jpg

Anonimowy pisze...

http://www.cgchannel.com/gallery/viewimage.jsp?imgID=6493

tutaj pan od renderingow napisal, ze aby przekonac lokalne wladze Leutchenbach, musieli zrobic ladny obrazek :)

Anonimowy pisze...

c, jak ty sie rozprzestrzeniasz!

Anonimowy pisze...

c, jak ty sie rozprzestrzeniasz!

Anonimowy pisze...

rozprzestrzeniam sie kosztem dwojenia
:-)

Jan Strumiłło pisze...

c=christian?

Jan Strumiłło pisze...

poprawiłem - musicie czytać od nowa.

Jan Strumiłło pisze...

drogie c!
nie otwieraja sie podane przez ciebie linki do renderysty i do tekstu z rzepy... Nie moge stosownie reagowac - prosze o korekte.

Anonimowy pisze...

te linki to twoja wina. cos tu jest nie tak z linkami, na tym blogasku. ja widze te linki jako zwiniete linki. trzeba rozwinac linki by wywolaly ciekniecie slinki. wtedy nawet swinki moga byc kinki

Anonimowy pisze...

no nie dzialaja

ja robie tak (przepis c):
(uwaga - glupie, ale dziala) przeciagam linka myszko od lewej do prawej chocby i w proznie, klikam 'kopieren', a potem wklejam w okienko adresowe. Zauwazcie Panstwo, ze wklejony adres rozni sie od tego co widza nasze oczy w komentarzach.

dziekuje za uwage, ide sie rozprzestrzenic na obiad

Anonimowy pisze...

poslal na osobistego maila zestaw linkow do samodzielnego montazu
:-)

Jan Strumiłło pisze...

dzieki za maila, c
a) wiem ktos zacz
b) dostalem linki
c) odeslalem komentarz do linku 2

Anonimowy pisze...

reakcja stosowna.

pozdr :-)